Moja przygoda z fotografią zaczęła się ponad dwadzieścia lat temu. Niby banalnie, bo od zawsze lubiłem obcować z naturą, eksplorowałem te bliższe jak i te dalsze góry i pewnego razu odkryłem „moje magiczne miejsce”, które tak bardzo mnie urzekło, że postanowiłem je uwiecznić – o początkach swojej fascynacji fotografią opowiada Daniel Gąsecki. Jak się okazuje, nie jest to wcale jego jedyna pasja.
PIERWSZE SZLIFY
„Mojego magicznego miejsca” nie mam zamiaru zdradzać. . Ono istnieje, tylko bardzo się zmieniło. Krajobraz na przestrzeni kilkunastu lat uległ ewolucji – tam gdzie było dziko, dzisiaj często stoją domy. Zdradzę natomiast, że fotografowałem wówczas tym, czym miałem, a mianowicie aparatem kompaktowym na filmy 35 mm marki „Premier”. W tamtych czasach był to bardzo popularny aparat, choć nie posiadał nawet autofokusa. I robił zdjęcia ledwo akceptowalne, mimo to z każdym następnym wyzwolenie migawki zaczęło mnie to wciągać do tego stopnia, że zacząłem fotografować krajobrazy. Tu z pomocą przyszła radziecka myśl techniczna marki „Zenit”, manualne lustrzanki, które nie grzeszyły niezawodnością, więc byłem częstym gościem w komisach fotograficznych. Później nadeszła era fotografii cyfrowej i Minolty A200, lustrzanek cyfrowych Sony A aż do pełnoklatkowych bezlusterkowców Sony E.
GŁÓWNIE PRZYRODA, ALE NIE TYLKO
Wciąż wykonuję zdjęcia krajobrazów, bo sprawia mi to zdecydowanie najwięcej frajdy. Ewolucją było tworzenie wirtualnych spacerów i panoram 3600 – w tym dla miasta Dynowa. To jest specjalna technika, do której potrzebny jest ultraszerokokątny obiektyw, specjalistyczna głowica „bez błędu paralaksy” oraz oprogramowanie, które będzie sklejać dowolna liczbę zdjęć w jedna panoramę. Aktualnie wykonuje również fotografię reportażową z imprez kulturalnych oraz sportową. W poważnych wystawach nie brałem udziału, nie próbowałem nawet. Było kilka lokalnych wystaw oraz album fotograficzny dla miasta Dynowa. Moją główna aktywnością są media społecznościowe.
JAKIE CECHY ROZWIJA FOTOGRAFIA?
Cierpliwość, wytrwałość w dążeniu do perfekcji, do tego jedynego ujęcia – bo chyba każdy fotograf ma bzika na punkcie idealnego kadru. Fotografia wyzwala zmysły dostrzegania tego na co zazwyczaj nie zwraca się uwagi.
DRUGA PASJA – BIEGANIE
Moją druga pasją jest bieganie po górach, to jest poniekąd kontynuacja fotografii krajobrazu i zamiłowania do gór. Oprócz chęci rywalizacji sportowej, w terenie biega się dla widoków. Bywa tak, że w ciągu zawodów można podziwiać przepiękne wschody słońca z zamglonymi dolinami (Jesienny Ultramaraton Bieszczadzki), lub zachody. Czasem bywa też niebezpiecznie ze względu na szybko zmieniające się warunki atmosferyczne. Przekonałem się o tym 2 lata temu na Ukrainie, w paśmie Borżawy, zaliczyłem tam dwie burze z piorunami, poprzecznie padający grad, i zero możliwości schronienia się. Za to widok zachodzącego słońca na tle zamglonych gór zrekompensował wcześniejsze niedogodności w stu procentach! Wodoodporny telefon nie zawiódł i zachował te niesamowite widoki na dłużej.
SKOK NA GŁĘBOKĄ WODĘ
Przygoda z bieganiem zaczęła się od klasycznego zakładu kolegą, o zwykły izotonik. Zakład, który z resztą wygrałem! Niby zwykła asfaltowa dyszka, ale niezupełnie – mowa o biegu mikołajkowym w grudniu. Potem był skok na głęboką wodę, bieg górski na dystansie 92 kilometrów (Ultramaraton Magurski), też nieplanowany. Kolega, ze względu na kontuzję, nie mógł wystartować w zawodach, więc zaproponował mi przepisanie pakietu startowego. Najpierw się zgodziłem, a potem zapytałem o dystans. Kiedy się dowiedziałem ile muszę przebiec, nie przebierałem w nieparlamentarnych słowach. Teraz jednak nie wyobrażam sobie życia bez biegania.
POŁĄCZENIE DWÓCH PASJI
Połączeniem Pasji fotografii i biegania jest fotografia sportowa. Będąc członkiem stowarzyszenia Aktywny Dynów jestem etatowym fotografem podczas zawodów biegowych, organizowanych przez to stowarzyszenie.