Wydaje mi się, że przez odnalezienie mojej pasji zyskałem komfortowe miejsce dla siebie. Nieważne jak ciężki byłby mój dzień, jakie problemy miałbym na swoich barkach i jak paskudny humor by mnie dopadł – pójście na mój Dirt i jazda na rowerze pozwalają mi odreagować, wyrzucić z siebie negatywne emocje i uspokoić się – o tym, jak bardzo wciągająca może być ekstremalna jazda na rowerze opowiada Karol Kuś, nominowany do programu „Dynów – Ludzie z Pasją”.
EKSTREMALNIE NA ROWERZE
Moją pasją jest MTB freeride, czyli ekstremalna jazda na rowerze, wybijanie się z wcześniej przygotowanych ramp do góry i wykonywanie sztuczek kilka metrów nad ziemią. Pobocznie uprawiam również downhill, czyli wyczynowe zjazdy rowerem w lesie.
POCZĄTKI PRZYGODY, KTÓRA STAŁA SIĘ PASJĄ
Swoją przygodę rozpocząłem na przełomie 2013-2014 roku od downhillu, miałem wtedy może piętnaście lat. Przyjaciel pokazał mi ten sport i spodobało mi się od pierwszego zjazdu. Z czasem odkryłem, że bardziej interesują mnie podniebne akrobacje, dlatego starałem się przekwalifikować. Kupiłem pierwszy rower, nadal go pamiętam. Jednak początki były trudne, w Dynowie nie było miejsc, w których mógłbym się rozwinąć i trenować, to już nie była jazda po lesie, potrzebowałem przeszkód, wybić, ramp – dlatego zabierałem rower do autobusu i jeździłem do Dirt Parku w Rzeszowie.
DIRT PODGÓRSKA
W 2015 roku postanowiłem pójść krok naprzód i zacząłem planować park na własnej posesji. Z bratem i kilkoma kolegami zabraliśmy się do pracy, pierwszą przeszkodą była mała górka usypana z ziemi, która wybijała nas może na wysokość kilkudziesięciu centymetrów w górę.. W pracach pomagało mi mnóstwo osób, niektórzy przychodzili okazyjnie, zajrzeć raz lub dwa, a inni przewijali się przy każdej rozbudowie i przychodzą tam nadal.
DOROBEK ZAWODNICZY
Brałem udział w wielu zawodach: Bike Town Przemyśl, Joyride Kluszkowce, zawody na warszawskiej Kazoorze, zakopiańskiej Harendzie, w Suszcu u braci Godziek (topowych zawodników w Polsce), Alter Sport Festiwal FMB World Tour w Rybniku. Oprócz tego hobbistycznie odwiedziłem wiele dirt parków, skate parków i pumptracków. Pozwoliło mi to poznać społeczność rowerową, która wzajemnie się motywuje i wspiera. Zostałem nawet zaproszony na otwarcie skateparku w Sanoku, co było dla mnie miłym wyróżnieniem.
ADRENALINA SILNIEJSZA NIŻ STRACH
Największą trudnością w całej przygodzie z rowerem jest tak naprawdę przełamanie mentalnej bariery, aby odważyć się i próbować coraz to nowszych, dużo trudniejszych sztuczek. W tym sporcie nie da się uniknąć upadków, trzeba się trochę poobijać, żeby coś mogło powstać, dlatego może to wywoływać lekki stres i strach. Obecnie raczej wyzbyłem się tego ograniczenia, adrenalina i odrobina niepewności tworzą buzującą mieszankę, która jeszcze bardziej napędza i motywuje. Uzależniłem się od tej adrenaliny, która buzuje w żyłach, gdy koła odrywają się od hopy i mam może dwie, trzy sekundy, żeby wykonać szereg sztuczek i wylądować z powrotem na kołach. Niezapomniane uczucie.
CO DAJE TA PASJA?
Na pewno uspokojenie. Zakładam słuchawki, wyłączam internet i mam chwilę tylko dla siebie. Dzięki mojej pasji stałem się bardziej zdyscyplinowany i sumienny. Nauczyłem się nie poddawać, nie odpuszczać – w tym sporcie trzeba być cierpliwym i regularnym. Na początku nie miałem tych cech, miałem ochotę poddać się po napotkaniu pierwszych trudności. Przekonałem się o tym, że nie ma rzeczy niemożliwych.
DIRT PRZYCIĄGA LUDZI
To miejsce stało się punktem dla młodzieży, która jest aktywna i kreatywna. Można spotkać tam osoby, które tylko obserwują, lub dopiero zaczynają swoją przygodę, poprzez te, które opanowały podstawy, po te, które trenują kilka lat i wykonują imponujące tricki. Gościmy również wielu przyjezdnych nawet z innych województw, którzy chcą na własne oczy zobaczyć i wypróbować naszych torów. W taki sposób Dirt Podgórska ma już sześć lat i nie zamierzamy kończyć „działalności”.
Utrzymanie i ciągłe powiększanie dirtu wiąże się z wydatkami, które czasem ciężko jest pokryć z własnej kieszeni. Głównym surowcem tam jest ziemia, żeby usypywać hopy, które mają nawet i po trzy, cztery metry. Kiedyś otrzymałem ogromne wsparcie od Pani Ewy Hadam, za co serdecznie dziękuję i ciągle pamiętam o jej miłym geście. Jeśli ośrodek kultury chciałby wesprzeć moją pasję i moją miejscówkę byłbym bardzo wdzięczny.