Marek Siekaniec

Oddawanie krwi daje mi ogromną satysfakcję. To wielka radość, że cząstka mnie komuś się przydaje, że ratuje komuś życieprzekonuje Marek Siekaniec, uhonorowany przez Ministra Zdrowia odznaką „Honorowy Dawca Krwi – Zasłużony dla Zdrowia Narodu”.

PRACA NA POGOTOWIU

Pracowałem w pogotowiu prawie siedem lat jako sanitariusz – teraz to jest ratownik medyczny. I na własne oczy widziałem po szpitalach, jak bardzo ludzie cierpią i jak potrzebna jest im ta krew. Jednak pierwszy raz oddałem krew znacznie wcześniej. Po skończeniu szkoły, jak przyszedł pobór do wojska, to właśnie tam namówili mnie do tego, żeby oddawać krew, że to jest potrzebne ludziom. Do wojska ostatecznie nie poszedłem. Zwolniony byłem, bo w 1980 roku się ożeniłem, pojawiły już dzieci, stałem się jedynym żywicielem rodziny. Z pewnością przy zwolnieniu pomogła ta krew, zadeklarowałem, że będę oddawał.

PRAWIE 105 LITRÓW

Od tego czasu, jak liczyłem, oddałem około 105 litrów krwi. Zazwyczaj jeżdżę do Honorowego Klubu Krwiodawstwa przy Zarządzie Wojewódzkim w Rzeszowie, który wcześniej miał siedzibę w Przemyślu. Krew można oddawać raz na trzy miesiące, jednorazowo pobieranych jest 450 ml, a jak się oddaje plazmę, to 600 ml. Mam specyficzną grupę krwi: AB Rh D+. „D” to taki współczynnik, który oznacza, że krzepliwość jest wyjątkowo dobra. I ta moja krew jest przydatna szczególnie dzieciom. Staram się oddawać krew regularnie. Jak byłem za granicą, to czasami pół roku się nie zjeżdżało do domu. W Niemczech poszedłem oddać krew i tam płacą 500 Euro za pobranie. Tam wszystko jest płatne.

NIEOCZEKIWANA WIZYTA

Miałem kiedyś osobliwą sytuację. Teoretycznie klub nie podaje danych osobowych.  Okazało się jednak, że ze Stanów Zjednoczonych przyjechała do Żohatyna jakaś polska rodzina stamtąd. Mam grupę krwi rzadką, którą charakteryzuje dobrą krzepliwość szczególnie u dzieci – dlatego podpisałem specjalny papier, że w razie konieczności mogą zawsze do mnie dzwonić. Nawet miałem dwa razy taką sytuację, jeszcze jak pracowałem w RESPANIE, że jest potrzebna krew i przyjeżdżała po mnie karetka. Podobnie było z tą rodziną, z dzieckiem. Minął jakiś czas i przyjechali do mnie do domu, przedstawili się, opowiedzieli o sytuacji. Ja wtedy pytam z ciekawości: skąd wy w ogóle macie mój adres? Ale byli ze Stanów, to pewnie chyba jakoś doszli, bo ogólnie nie podaje się takich wiadomości. I przyjechali się odwdzięczyć: ta pani dała kwiatki i jakąś kopertę –  z tym, że pieniędzy nie wziąłem. Człowiek to robi przecież bezinteresownie, nigdy za pieniądze. I to właśnie, ta sytuacja tak podbudowała człowieka, że temu dziecku się pomogło.

HONOROWY DAWCA

W 2017 roku dostałem z Ministerstwa Zdrowia odznaczenie: „Zasłużony dla Zdrowia Narodu”. Wcześniej, bo jeszcze 1992 roku otrzymałem Złoty Krzyż.