Zdzisław Sarnicki

Kiedyś pracowałem jako mechanik. I dzisiaj muszę raz na dwa tygodnie porządnie się wysmarować, bo inaczej jestem chory. Jeden musi napić się wódki, drugi gra w karty, a mnie został ten nałóg. Druga połowa domu nie jest z tego bardzo zadowolona  śmieje się Zdzisław Sarnicki, kolekcjoner motocykli, nominowany do programu „Dynów – Ludzie z Pasją”.

MOTOCYKLE STARSZE OD WŁAŚCICIELA

Najstarszy motocykl z mojej kolekcji jest rok starszy ode mnie, został wyprodukowany w 1954 roku. Mam nawet dwa takie:  pierwszy to rosyjski IŻ, a drugi SHL. Nie mam serii, bo wiadomo  – najlepsze są serie. Dzisiaj najbardziej w cenie są polskie motocykle lub zagraniczne, ale z te przedwojenne lub wyprodukowane tuż po wojnie.

WPŁYW KOLEGI, WPŁYW SYNA

Pasją zaraził mnie kolega, całkiem niedawno, jakieś sześć lat temu. Zmotywował mnie synek, który kupił sobie współczesny motocykl, pojechał gdzieś na wycieczkę do Rumunii i powiedział: tato, a może byśmy koło tego motocykla postawili jakiś stary model?! I tak, właśnie od wspomnianego kolegi, odkupiłem stary motocykl. MZ, rocznik 1962. Wciągnąłem się od razu, zacząłem się w to bawić, remontować, odnawiać.

CHORY NA MOTORY

Dynów to małe miasteczko, środowisko znam od najmłodszych lat. Dopytywałem się kolegów, znajomych. Mówili – jedź do kolegi Mietka, on ci ze wszystkim pomoże, on już ma ze dwa, trzy motocykle i się zna. Pojechałem więc do niego, bo znam go bardzo dobrze. Powiedział mi dokładnie jak mam się za to zabrać – wiedzę ma na pewno ogromną. Na terenie Dynowa to właśnie on ma najpiękniejsze motocykle. To będę powtarzał zawsze, bo taka jest prawda. Zacząłem szukać części i się trafił następny. I następny. Jak kupiłem trzeci motocykl, to już taki gość, u którego byłem kupić części, powiedział, że jestem chory. Chory na motory.

UCZESTNIK ZLOTÓW

Na zloty jeżdżę chętnie, ale jestem raczej takim cichym podglądaczem. Lubię jeździć po różnych zlotach, nawet tych dzisiejszych motocykli – czy na rozpoczęcie, czy na koniec sezonu. Bywam na Kalwarii Pacławskiej, w sanktuarium w Dębowcu, w Pustelni Św. Jana pod Duklą. Po Dynowie motocyklami jeżdżę jednak rzadko.

KOLEKCJONERSTWO, KTÓRE WYMAGA WYSIŁKU

Tych motocykli jest coraz więcej – i tu jest pies pogrzebany. Wszystko to stoi przykryte i oczywiście niszczeje. Opieka wymaga pracy. Motory trzeba często, przynajmniej raz na trzy miesiące wyciągnąć, przejechać się, wypastować, wyczyścić, natrzeć – bo sprzęt niszczeje. Oczywiście jest problem z utrzymaniem starych motocykli, to nie są wcale takie proste i łatwe sprawy.